2:0 w plecy







Najgorsze jest jednak to ze sie czlowiek ludzil od tygodnia.
Powinienem byc juz przyzwyczajony do takich wynikow a jednak za kazdym razem czlowiek sie ludzi.

Impreza ogolnie bardzo udana.
Cargo nabite po pachy.Ci ktorzy przyszli po 19.00 do klubu juz nie weszli...taki scisk.

Atmosfera goraca ,chuczna i bardzo alkocholowa jak pozniej sie okazalo

Po pierwszej bramce hamulce mi popuscily i juz z wielkimi nerwami do konca zagryzalem wargi popijajac co jakis czas alkochol ktory szybko sie konczyl i nagle szybko sie nowy pojawial.
Po drogiej bramce rece mi opadly.Zmienilismy z ekipa lokal na jeszcze jedno piwo i wyszlo tak ze wyladowalem w domu po 3.30 nad ranem.A to przeciez za 4 godziny do pracy trzeba bylo isc.
Efekt taki ze dopracy zaspalem,pojawilem sie jednak najszybciej jak umialem.Na miejscu dopiero zauwazylem ze chyba jestem jeszcze pijany i ze to bedzie ciezki dzien.
Minelo 24 godziny od meczu a ja w pozycji embrionalnej staram sie uspokoic zoladek i ugasic pragnienie.

Jak najszybciej chce zasnac i obudzic sie juz zdrowym.Nawet jak w czwartek wygramy z Austria 7:0 nie tkne alkocholu.

A jutro po pracy wybieram sie na koncert Anny Marii Jopek.
Moze uda mi sie cos uchwycic na negatywie.

Dobranoc

0 komentarze: